poniedziałek, 7 lipca 2014

K jak katolicyzm

Moja Ola uczęszcza do katolickiej szkoły. W sumie to był przypadek, że tam trafiła....dużo Polaków - pomyśleliśmy, że tak będzie dla niej lepiej. Jeśli szkoła katolicka to sakramenty - Pierwsza komunia była dla nas nie tak bardzo oczywista jak dla innych rodziców. Miałam dylemat czy posłać Olę bo choć sama zostałam wychowana w wierze katolickiej to nie wiele z tej wiary we mnie pozostało. Koniec końców dziecko moje komunię przyjęło - choć kompletnie nie rozumie o co w tym wszystkich chodzi. Większość dzieci przyjmuje ciało Jezusa jako smakołyk i możliwość wystąpienia podczas mszy na środek kościoła. Wiele dzieci z nią przyjętych chodzi z rodzicami co tydzień na mszę a i tak ich świadomość jest bardzo nikła, więc argument, że to moja wina bo nie uczę jej wiary do mnie kompletnie nie przemawia. Moje dziecko zaskoczyło mnie niedawno pytaniem czy wierzę w Boga. Zanim jej odpowiedziałam ona stwierdziła, że nie wierzy bo to jakieś bajki. No i jak ja matka która nie może wierzyć bo przecież wiem, że człowiek powstał w procesie ewolucji a nie z Adama i Ewy, mam opowiadać te historię dziecku i utwierdzać ją w przekonaniu, że tak było. Jak mogę prowadzić ją do kościoła, przyjmować Pana Jezusa do serca kiedy wiem, że to zwykły opłatek poświęcony przez księdza, który jest zwykłym człowiekiem  wyświęconym przez innego człowieka. Jak mam prowadzić Ją do spowiedzi kiedy sama spowiadać się nie idę bo kłóci się to z moim pojmowaniem prywatności. Czy to z mojej strony hipokryzja? Trochę tak, chyba nie dojrzałam jeszcze żeby odciąć się od pewnych stereotypów, przedstawić swoje stanowisko i nie przejmować się co powiedzą inni. Całe szczęście żyjemy teraz w bardziej liberalnym kraju, gdzie para lesbijek idąca główną ulicą nie wywołuje większego zainteresowania. Niemniej jednak przekonałam się jak bardzo w ludziach zakorzeniona jest potrzeba przynależności i akceptacji. Nikt z nas nie chce być inny, tak bardzo chcemy tworzyć całość z innymi, że jesteśmy w stanie zaprzeczać swoim przekonaniom. Zmierzając do końca tego teologicznego wywodu, za cztery lata czeka mnie kolejna decyzja, kolejne dziecko będzie mogło stanąć przed ołtarzem, czy się na to zdecydujemy czas pokaże ale już teraz wiem, że nawet najbardziej wierzący ludzie nie są w stanie przekonać mnie do powrotu na łono kościoła, zbyt wiele pytań bez odpowiedzi, zbyt wiele złych przykładów ze strony kleru mogłabym przytoczyć by móc stać się jedną z owieczek. Wierzących ludzi bardzo szanuję i akceptuje ich stanowisko, choć czasem trudno mi pojąc jak można w tak dużym stopniu pozwolić na wdzieranie się religii w życie, manipulowanie nim. Jest jednak jedna zaleta wiary która myślę przekonuje wielu ludzi do nawrócenia. Przewodnik - niejednokrotnie w ostatnim czasie słyszałam, że Jezus daje odpowiedzi, rozwiązuje problemy jest przewodnikiem. Ściąga to w jakiś sposób z katolików potrzebę podejmowania decyzji, oczekiwanie na sygnał i modlitwa jest prostszym rozwiązaniem. A co gdy nie wszystko idzie po naszej myśli i to o co się modlimy nie zostało nam dane - to się nazywa opatrzność Boska - czyż to nie naiwne?

c.d.n

czwartek, 3 lipca 2014

Spokój

Sama się dziwię....jak by mnie ktoś zaczarował....tyle przeciwności losu, tyle kłopotów a ja spokojna i szczęśliwa....zero paniki, zero nerwów....Rodzinko już niedługo się zobaczymy, przytulimy i nagadamy:)