czwartek, 18 września 2014

Duma

Mnóstwo ostatnio mam powodów do dumy. Nasz mały chłopiec został uczniem i dzielnie każdego dnia z teczką w ręku maszeruje do szkoły. Nie ma marudzenia i płaczu, jest za to odwaga i chęci do nauki. Mam przekonanie ( jak każda matka), ze nikt nie ma takiego odważnego i dzielnego dziecka, które mimo nieznajomości języka potrafi się porozumieć z nauczycielami, nie boi się pytać( po polsku), nie boi się odpowiadać( po polsku....albo francusku - coś co akcentem przypomina angielski ale nie ma żadnego sensu:)).

Tomasz to jeden z powodów do dumy.....kolejnym jest Ola, która nie ma żadnych problemów w szkole, bawi się z rówieśnikami, czyta po angielsku książki( woli czytać po angielsku niż po polsku). zapisała się do klubu po szkole - co jest nie lada wyczynem dla dziecka, które jeszcze kilka miesięcy temu nie lubiło szkoły, czuło się wyobcowane i samotne.

Trzeci powód to moja druga połówka, która przez 1,5 roku pobytu w UK osiągnęła więcej niz nie jeden Anglik. Jestem dumna i podziwiam za determinacje, upór i ambicje. Szkoda tylko, że Ci którzy w pewnym sensie mają wkład w ten sukces, tego nie doceniają. Wychowanie, wypuszczanie na głęboką wodę, brak wsparcia powodują, że człowiek się hartuje. Świadomość tego, że musimy liczyć tylko na siebie, ciągle się rozwijać jest najlepszym kołem napędowym. Tak więc czy należałoby podziękować tym, którzy nie pomagali? Chyba jednak nie bo wspierać, podtrzymywac na duchu a hamować to zupełnie inne sprawy.
To tak jak z małym dzieckiem, które uczy się chodzić, nie można go zatrzymywać ale ciagle być w pobliżu, bo gdy się potknie to MY go złapiemy.
Dziękuję więc tym, którzy zawsze byli przy nas, służyli radą i nie tylko bo poczucie bezpieczeństwa to potrzeba pierwszorzędna.
A na koniec zdjęcie za które M mnie zabije.....ale zawsze chciałam takie MU zrobić:)


1 komentarz:

  1. Co nas nie zabije to na wzmocni! Amen, i gratulacje, dla wszystkich ;)

    OdpowiedzUsuń