Dziś znowu refleksyjnie. Odkąd tu jestem zrobiłam się jakaś ckliwa,
chyba mam za dużo czasu na myślenie. Życie każdego człowieka można
podzielić na etapy wzlotów i upadków, jest czas dobry kiedy wszystko
idzie po naszej myśli. Ja w tym czasie nie do końca potrafię cieszyć się
dobrą passą bo mam gdzieś z tyłu głowy głos, który szepcze mi, że
kiedyś się to skończy i coś złego się wydarzy. Jak mówi przysłowie "
Nieszczęścia chodzą parami" - mieliście kiedyś tak?, że jak się wali to
na całego. No więc największym nieszczęściem jakie może nas spotkać jest
choroba. Ciężka choroba kogoś bliskiego jest czasem jeszcze gorsza.
Kiedy stajemy w obliczu kalectwa czy śmierci następuje często zmiana
postrzegania świata, stosunku do ludzi i życia. Życie staje się
najcenniejszym darem. Często walka z chorobą wzmacnia, nasz charakter a
po wygraniu takiej bitwy jesteśmy już innymi ludźmi. Każdy z nas w
inny sposób reaguje na takie sytuacje. Jedni zamykają się w sobie, inni
wręcz wołają o pomoc i zainteresowanie. Nie ma chyba osoby która nie
znałaby kogoś ciężko chorego, nie współczuła, żałowała. Dlaczego więc
przykład innych nie zmienia naszego życia? Dlaczego patrząc na kończące
się życie innej osoby nie jesteśmy w stanie przewartościować swojego ,
przestać przejmować się błahostkami, wziąć życie w swoje ręce i czerpać z
niego garściami. Niestety, albo "stety" bo gdyby tragedie innych miały
takie wpływ na nasze postępowanie to "normalne" życie by nie istniało.
Ludzie mają naturalną zdolność odsuwania od siebie złych myśli i
utwierdzania się w przekonaniu, że nas to nie spotka. Warto jednak
czasem przystanąć i zastanowić się co można robić żebyśmy kiedyś nie
żałowani, że czegoś nie zrobiliśmy. Może te wakacje które przekładamy
już 10 rok z rzędu nie byłyby wcale tak kosztowne? Może choćby odłożyć
na bok trzecie odkurzanie w tygodniu i swój czas poświęcić na coś co
sprawia nam przyjemność. Może dziecko nie musi mieć kolejnej lalki a
wolałoby poczytać wieczorem z rodzicami albo zwyczajnie porozmawiać? To
takie oklepane, każdy wie, że marnujemy czas na czynności nie dające nam
satysfakcji a jednak robimy to nieustannie. Możecie zapytać : co ty
zrobiłaś żeby się zmienić? Dobre pytanie. Zrobiłam za mało, robię za
mało i pewnie już tak zostanie. Czasem się zastanawiam czy wybory
których dokonuje, których czasem żałuję jednak nie wyszły mi na dobre.
Myślę, iż nawet to czego nie zrobimy może mieć dobry wpływ na nasze
życie. Trzeba więc ważyć, myśleć, kalkulować a czas pokarze czy słuszne
było nasze postępowanie. To co mnie uderzyło po przyjeździe na wyspy to
luz, wyciszenie, spontaniczność i beztroska ludzi. Mam wrażenie, że nam
Polakom z mlekiem matki przekazana jest nerwowość, gonitwa, wyścig
szczurów i nawet trudno określić co jest w naszej mentalności, że My
zawsze musimy się przejmować, rozdrapywać problemy, mnożyć je nie
dostrzegając dobrych rzeczy, które nas spotykają.
Konkluzja.
Działać, nie żałować, nie marnować czasu, dostrzegać pozytywy, nie
przejmować się rzeczami na które nie mamy wpływu i kochać......jutro
dzień zakochanych. Miłosnego dnia dla wszystkich:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz