niedziela, 2 marca 2014

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu?

Życie w obcym kraju, bez rodziny i starych znajomych sprzyja zawieraniu nowych znajomości. Poznajemy wiele osób, ich historie oraz ich rodziny, które pozostały w kraju, za którymi tęsknią albo.....wręcz przeciwnie, zadowoleni są z dzielącej ich odległości od bliskich. Wróć, chyba nie można nazwać ich bliskimi bo jedyne co ich łączy to więzy krwi. Rodzinne historie niektóre tak podobne do siebie, jedni się kochają, tęsknią, każde wakacje spędzają w rodzinnym gronie, inni wręcz przeciwnie, wysyłają zdawkowe karki na urodziny i pocztówki z kolejnych wakacji w ciepłych krajach. Czy można się temu dziwić? Czy można mieć za złe dzieciom, że nie interesują się rodzicami? Czy nie jest tak, że sam fakt poczęcia i urodzenia dziecka nie daje nam prawa do oczekiwania dozgonnej wdzięczności. Czy nie jest tak, że wydając na świat dziecko ofiarujemy je całemu światu, nie jest Ono nasza własnością a to jakie więzy będą nas łączyć zależy tylko od nas. Czy rodzice dla których najważniejsze są praca, znajomi, szkolenia, wyjazdy na wczasy mogą mieć pretensje, że ich dorosłe dziecko zamiast przyjechać do nich choć raz w roku na urlop wybiera plażę, leżak i ciepły piasek? Emigracja jest w pewnym sensie oczyszczeniem relacji rodzinnych. To czego nie było w kraju zostaje zatracone na dobre a to co było silne i trwałe przetrwa nawet mimo ogromnej odległości. Czas, czas jednak gra na naszą niekorzyść bo życie toczy się każdego dnia, dlatego musimy pielęgnować te więzi, celebrować wspólne chwile i pamiętać, że więzy krwi to za mało żeby być RODZINĄ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz